W szkole ferie, więc dzieci pewnie korzystają z resztek śniegu (bo od dziś już niestety odwilż), a nauczyciele? No cóż, trochę też pewnie łapią oddech od codziennych szkolnych zajęć, ale głównie jednak zajmują się sprawdzaniem sprawdzianów (które w sporej ilości zrobili pod koniec semestru), wystawianiem ocen, przygotowywaniem do zebrań z rodzicami, albo, tak jak ja w tej chwili, nadrabiają inne zaległości.
Dziś trochę o tym jak pracuję z podręcznikowymi piosenkami oraz opis dwóch ostatnich w tym semestrze lekcji z drugimi klasami. Rozdział 4 nosi tytuł My money (moje pieniądze), a zatem będzie o kupowaniu i forsie, a konkretnie o rzeczach, które można kupić w Treetops Shop oraz o liczbach od 10 do 100 (dziesiątkami).
Autorki Książki nauczyciela do Young Treetops 2 sugerują, by jak zwykle pierwszą lekcję w danym rozdziale zacząć od prezentacji nowego materiału przy pomocy kart obrazkowych, potem wysłuchać nagrania i wskazywać wymieniane przedmioty na ilustracjach w książce, następnie je powtórzyć za nagraniem, a na koniec nowe słówka zapisać w zeszycie. Gdzieś tam pomiędzy tym wszystkim mam zmieścić jeszcze rytmiczankę (chant) i zagrać z dziećmi w grę Picture guessing oraz zrobić dwa zadania w zeszycie ćwiczeń. Sporo tego. Jeśli chcę choć trochę posłuchać jak dzieci radzą sobie indywidualnie, to muszę trochę zadań powyrzucać.
A więc na początek wyrzucam przepisywanie do zeszytu – za jakiś czas zrobimy – dziś na celowniku będzie zapamiętanie nowych słów, ich wymowy i próby samodzielnego nazywania nowych przedmiotów; wersję pisaną zostawimy na rozgrzewkę przed lekcją nr 2. W 2b i 2c mam trochę ułatwione zadanie, bo na poprzedniej lekcji obejrzeliśmy filmik o kupowaniu rzeczy w sklepie, znamy więc nazwy niektórych zabawek: a ball, a doll, a car, a teddy. Znajdujemy je zatem na obrazku w podręczniku i liczymy ile ich jest. U mnie dzieci jakoś nie za bardzo mają cierpliwość po prostu słuchać i miziać palcem ilustracje w książce i bardzo szybko zaczynają powtarzać za nagraniem zamiast tylko słuchać. Rezultat jest taki, że mówią to co im się wydaje, że słyszą. Inny problem jest taki, że pod ilustracją jest od razu wersja pisana nowych słów i część dzieci znowu nie słucha, ale „czyta” wyrazy, co momentalnie skutkuje błędami w wymowie typu *|kejrink| zamiast |kiː rɪŋ|| *|puzle| zamiast |ˈpʌz(ə)l|, *|ˈbal| zamiast |bɔːl| itd. Skracam zatem powtarzanie za nagraniem do minimum, podkręcam tempo i wcielam się w Human Computer: jedno z dzieci stoi przy tablicy i wskazuje na przedmioty na ilustracji, reszta wymawia, ja powtarzam po nich, a potem znowu oni. Po kilku rundach zmieniam dziecko, zmieniam ilustracje na karty obrazkowe, a na koniec wyjmuję worek z prawdziwymi przedmiotami (realia) i wskazujemy na nie. Te same przedmioty na kolejnej lekcji znajdą sie od razu w worku i w ramach powtórki zagramy w bardzo lubianą przez dzieci grę What’s in the bag?, nazywaną też przez nich „kotem w worku”, w którą graliśmy już np. TU. Jedno z dzieci wkłada rączkę do worka, wybiera przedmiot i próbuje zgadnąć co to jest. Na kolejnych lekcjach (czyli już po feriach) dołożę nowych przedstawicieli danego gatunku – inna lalka, brelok, ciekawy samochód „z ogonem”, kudłata piłka, brelok w kształcie piłki futbolowej, pocztówka z wypukłym elementem (bursztyny), który utrudnia zgadnięcie – widać je na zdjęciu po prawej stronie. Postaram się żeby przedmiotów było tyle ile dzieci w klasie, bo jeśli tylko niektórzy mogą uczestniczyć w zabawie (mimo, że biorą udział w innych na tej samej lekcji) to od razu są narzekania.
Jeśli mam czas (a zależy to zasadniczo od tego ile go marnuję na dyscyplinowanie dzieci, czyli „zwracanie im uwagi”) to wchodzimy też online i palcem klikamy w obrazki w słowniku obrazkowym do roz. 4a i słuchamy wymowy. Obrazki są podpisane, więc przy okazji mamy ekspozycję na wersję pisaną nowych słów, ale specjalnie się na niej nie skupiam – przyjdzie na nią czas kiedy indziej. To samo robię na kolejnej lekcji wprowadzając liczby od 10 do 100 – tutaj też zaglądamy do słownika ze strony internetowej kursu Young Treetops. Podobne ćwiczenie można znależć w oprogramowaniu iTools do podręcznika.
Nowe słownictwo utrwaliliśmy także grając w The picture guessing. Wytłumaczyłam, że wybrałam jedną rzecz ze sklepu w Treetops (obrazek jest wyświetlany na tablicy multimedialnej), podczas gdy ja będę ją powoli rysować, uczeń musi jak najszybciej zgadnąć o jaką rzecz chodzi. Co jakiś czas pytam a to ucznia a to resztę klasy What is it? wskazując na (fragmentaryczny) obrazek. Jak uczeń zgadnie to zamieniamy się rolami, a potem jeszcze jedna runda, ale z inną parą uczniów rysujących-zgadujących przy tablicy. Następnie dzieci pracują w parach (tak jak siedzą), na zmianę rysując i zgadując. Zamiast przepisywać wszystkie słówka „jak leci” z podręcznika, dzieci podpisują tylko te, które narysowały w zeszycie w ramach gry. Trochę to moim zdaniem bardziej sensowne.
Utrwaleniu nowego słownictwa służą też elementy muzyczne proponowane przez autorki podręcznika. Na lekcji 1 jest to rytmiczanka o zabawkach, na drugiej piosenka The 10 pence song. Problem w tym, że dzieciom nie uda się po jednym czy dwóch odsłuchaniach zaśpiewać tekstu z pamięci. Nawet jeśli znają wszystkie słówka występujące w utworze, to nie zapamiętają od razu całej ich sekwencji. Pomysł, by dzieci czytały tekst z tablicy (piosenka jest w wersji karaoke w iTools’ie) też mnie nie zachwyca, bo chcę właśnie uniknąć zbyt wczesnej ekspozycji na pisownię nowych wyrazów. Na tym etapie nauki korzystam niemal zawsze z techniki, którą „ukradłam” z podręcznika Playway to English 1 (1998, Cambridge University Press). Jego autorzy, Gunter Gerngroos i Herbert Puchta, zafascynowani Teorią Inteligencji Wielorakich Howard’a Gardner’a, wykorzystali w nim wiele oryginalnych, autorskich pomysłów na uczenie języka angielskiego dzieci opartych o nauczanie multisensoryczne. I tak na przykład elementy muzyczne – piosenki, wyliczanki, rytmiczanki – były łączone z językowymi i graficznymi. Piosenki nie tyle były ilustrowane obrazkiem (to występuje w każdym podręczniku, to żadna nowość), ale obrazki były tak opracowywane żeby „odczytane” stanowiły tekst danego utworu. I tak na przykład prosta piosenka o bałwanie była tak oto „zapisana”:
Eyes and mouth and nose.
Eyes and mouth and nose.
This is my snowman.
This is my snowman.
This is my snowman.
What a big nose!(Playway to English 1, p. 21)
W latach 90-tych korzystałam z tego podręcznika ucząc grupę 4-latków i pamiętam dokładnie ich dumę ilekroć mówiłam Let’s read the song lyrics i one rzeczywiście „czytały”. Tak na marginesie, na podobnej zasadzie przedstawiane były teksty historyjek, które też „czytaliśmy”. Brawa dla autorów za ich genialny w swej prostocie pomysł; brawa dla ilustratora, Svjetlan’a Junakovič’a, który go potrafił wprowadzić w życie; albo odwrotnie: brawa dla ilustratora, że zasugerował takie rozwiązanie autorom podręcznika. Szkoda tylko, że w nowym wydaniu Playway to English tych elementów na próżno szukać. Szkoda.
Ale jak nie ma czegoś w podręczniku, to kreatywny nauczyciel zrobi sobie ilustrowany tekst piosenki sam. Wprowadzając słownictwo na początku lekcji przy pomocy kart obrazkowych, nie wieszam ich na tablicy jakkolwiek, ale ustawiam je w porządku, który potem będzie mi potrzebny przy śpiewaniu piosenki. Na zdjęciu poniżej, po lewej stronie widok na fragment tablicy po powieszeniu flashcards, po prawej umieściłam tekst rytmiczanki z roz. 4 Young Treetops 2, żeby było jasne o jaki efekt chodzi.
Czasami taki „tekst” tworzę razem z uczniami pozwalając im przywoływać odpowiednie słowa z pamięci, albo pauzuję piosenkę po każdej z linijek i razem wieszamy karty na tablicy, itp.
Oto kolejny przykad takiego „ilustrowanego tekstu” piosenki. Tym razem The 10 Pence Song z lekcji 2 z roz. 4. Piosenka opowiada o szukaniu po domu zgubionych przez dorosłych drobniaków, bo dzieciom potrzeba 90 pensów na upatrzone w sklepie puzzle. Przy pierwszym odtwarzaniu piosenki przygotowane wcześniej bardzo duże zdjęcia prawdziwych brytyjskich pieniążków (ośmiu 10 pensówek i jednej 20 pensówki, do pobrania TU-> 10 pence song) systematycznie, wers za wersem, wieszam na tablicy. Chcę żeby dzieci skojarzyły słowa, które słyszą z tym co widzą (takie dalekie echo innej metody glottodydaktycznej, Sugestiopedii). Mając potem gotowy „tekst” na tablicy możemy niemal od razu zacząć śpiewać, bo sporo fraz (Ten pence for you, ten pence for me. / Let’s look in the kitchen. / 10, 20, 30, 40. Look! there’s more. / 50, 60, 70, 80.) już mamy w głowie. Przy następnym odtworzeniu to jedno z dzieci wskazuje na tablicy obrazki, tego o czym właśnie śpiewamy. A na kolejnych lekcjach powieszę trzy karty obrazkowe (duży pokój, kuchnia i strych) w różnych miejscach sali, a pod nimi „znajdziemy” forsę, ktorą potem (ostatnia zwrotka piosenki) fizycznie przeliczymy, powtarzając przy okazji cyfry od 10 do 100.
PS. Zadania domowego nie ma, bo w końcu ferie to ferie, nie zawadzi jednak sprawdzić czy dziecko zrobiło na przedferiowych lekcjach ćw. 1 ze str. 26 i ćw. 1 ze str. 27 zeszytu ćwiczeń, bo w tym ostatnim tygodniu moje klasy sprawiały wrażenie, że jedną nogą są już na stoku 😉