Po pierwszym, organizacyjnym tygodniu – porządkach w teczkach, powtórce wyrazów z działu „przybory szkolne”, poznawaniu bohaterów, w zeszłym tygodniu ruszyliśmy już z nauką na całego i razem z Bud’em i Holly przeprowadziliśmy się do Treetops Town.
Wstępem do tego rozdziału jest lekcja Autumn in Treetops Town opisana przeze mnie trzy lata temu (TU), kiedy Young Treetops 2 wszedł do szkół. Przyniesione przeze mnie jesienne gadżety – grzyby, liście, jarzębina i jarząb, oraz wszelkie orzechy ułatwiły nam powtórkę jesiennego słownictwa, potem nauczyliśmy się kilku słówek z kategorii road safety, a następnie nałożyliśmy kaski i wyruszyliśmy off to school.
To jedna z wielu niesamowicie żywiołowych piosenek w kursie Treetops i doskonały test na to, czy dzieci potrafią pohamować rozbuchane emocje i „uczyć się bawiąć” czy też przy każdej bardziej skocznej melodii ogarniać je będzie istne szaleństwo. W tym roku wynik jest 2:1 – w dwóch klasach fajna zabawa – „pan/pani lollipopek”, „pan/pani światła” i ogonek roześmianych dzieci maszerujących do szkoły w rytm fajnej piosenki. W trzeciej zaś uczonej przeze mnie klasie … szał. Po przebraniu dzieci w kostiumy i przygotowaniu drogi i przejścia zaczyna się bieganie po klasie, ryki, krzyki, ktoś turla sie po dywanie, inny markuje, że go nadepnie, no i oczywiście językowo zero, bo jak w takim hałasie śpiewać???
Na kolejnej lekcji jest spokojniej, bo jest prezentacja materiału (nowe słówka – obiekty w mieście). Pracujemy głównie z podręcznikiem, kartami obrazkowymi i mini kartami obrazkowymi. Wydrukowałam je w kolorze i zalaminowałam czyli zrobiłam z nich wielorazówki, po tym jak zobaczyłam jak wszystkie zeszłoroczne trafiły wraz z zeszytem z 1 i 2 klasy do kosza. [Makieta TU–> Town miniflashcards_9_on_1, u mnie dodatkowo każdy zestaw ma na odwrocie doodle miejskie w różnych kolorach, żebym mogła je od siebie odróżnić.]
Oprócz marnotrastwa, drugi problem jest taki, że mimo, że dzieci przechowują je w opisanych kopertkach w zeszycie, to po każdej lekcji znajduję kilka na podłodze i na kolejnej lekcji ktoś tam jęczy, że nie może grać, bo „mu sie zgubiło”. A ja je lubię wykorzystywać do różnych zadań właściwie na każdej lekcji: wskazywania, podnoszenia (show me, show me ..), ustawiania w rządku zgodnie z tym co słyszymy w rytmiczance (chant, str. 4),
do, tak jak dzisiaj, grania w Mystery Eye, Memory, Bingo i inne.
W zeszłym tygodniu skopiowałam dla dzieci pomniejszoną wersję czarno-białą (z zestawu do kopiowania dla nauczycieli) wraz z kartami wyrazowymi (zapewne zrobimy z nimi jakąś dopasywankę albo słowniczek obrazkowy w zeszycie w ramach rozgrzewki albo powtórki), ale jestem bliska podjęcia decyzji o rezygnacji z ich kserowania dla każdego ucznia do każdego rozdziału. Przed sprawdzianem i tak nieliczni rodzice wykorzystywali je do powtórki materiału z dziećmi – większość mocno wierzy w potęgę dwóch kolumn (PL-ANG) oraz fiszki wyrazowe.
Jak już rzeczowniki mamy jako tako opanowane to na kolejnej lekcji (dziś!) dzieci je ćwiczą (wraz z formą pisaną) oraz dostają teaser (zwiastun) struktury językowej – There’s (a cafe). There are (lots of houses). Od kilku lat (TU) buduję na oczach dzieci makietę miasta i wraz z legorowerzystą udaję się na ryneczek (a market) i do kawiarni (a cafe) nucąc piosenkę On my bike.
Aż się prosi, o to by wsadzić kaski na głowy i popedałować razem z nim.
Po informacji o zadaniu domowym
„Z małego papierowego pudełeczka (po herbacie, lekarstwach itp) zrób domek/blok lub jeden z innych miejskich obiektów (a school, a playground, a cafe, a market -ryneczek, a toy shop, a library, a police station lub jakikolwiek inny, którego nazwę znasz po angielsku: np. a cinema, a bank etc). Technika dowolna- wyklejanie, malowanie, doklejanie etc. Szyld (po angielsku) i ładna wystawa mile widziane.”
dzieci na koniec lekcji zawsze dostają pozwolenie, by się trochę moimi lekcyjnymi gadżetami pobawić, ale jest jeden warunek: zero „rozwałki”. Jak usłyszę kłótnie, zobaczę, że ktoś mi robi w mieście „trzęsienie ziemi”, rzuca ludzikami, rozwala domki, to zabawa się skończy.
I znowu wynik 2:1. Dwie klasy doskonale te proste zasady rozumieją, inna chyba kompletnie nie. A prawda jest niestety taka, że jeśli dzieci nie szanują mojej własności i mojej pracy, to jak na następną lekcję przyniosą swoje domki to nikt nimi nie będzie zainteresowany. Nie rozbudujemy Treetops Town (i nie opanujemy stuktury gramatycznej There’s/There are) tylko, jak zwykle, skończy się na uciszaniu i kazaniach „jak się należy zachowywać w szkole” (brrr….) i „pani będzie niemiła”(again! 😡). By tak się nie stało ostrzeżenie zostało dzieciom (i rodzicom) przekazane. Wybór teraz należy do moich małych uczniów: albo będziemy „uczyć się bawiąc”, albo wrócimy do XIX-wiecznych metod „przepisz 10 razy „a police station”, „uzupełnij luki w tekście słowami z ramki” itp, itd. Będzie nudno, ale przeżyjemy bez bólu głowy.