No i znowu odżyły dyskusje: obchodzić czy nie obchodzić Halloween. Pisałam o tym w 2014, 2015 i 2016 roku, więc w tym roku sobie daruję. Wystarczy, że na każdej lekcji w 1 klasach kilka razy powtórzyłam, że święto nie jest nasze i że nie wszystkim się ono podoba. „Dobra, dobra” – zdawały się potakiwać dzieci po czym rozpoczęły licytację kto pójdzie zbierać cukierki po domach, a kto niestety nie. Zawracanie wody kijem, bo w Halloween są co najmniej dwie rzeczy, które dzieci kochają: słodkości i starszydła. U mnie obie te rzeczy w wersji light.
Przygotowania do Halloween rozpoczęłam właściwie w zeszły czwartek na kółku czytelniczym dla 3 klas Reading is FUNdamental. Przeczytaliśmy na nim książeczkę z serii o śwince Peppie: Peppa Pig Pumpkin competition. Oprócz tego obejrzeliśmy też rozszerzoną animowaną wersję tej historyjki. Zamiast telewizyjnego filmiku można też obejrzeć jak amerykańskie dzieciaki z CupcakeSupriseToys same inscenizują tę historyję. Kontunuacją tej opowieści był konkurs na najładniejszy projekt latarni z dyni (Jack-o’-lantern). Inspiracją dla nas były zdjęcia z internetu. Wow! Czego to ludzie nie wykroją!
Ale i my mamy super pomysły:
Ponieważ jury (czyli ja) nie było w stanie zadecydować, który projekt jest najlepszy, więc dynia pozostała dynią (i zostanie przerobiona na zupę), a wszystkie projekty zawisły na plakacie w holu:
W piątek maluchy z 1b nauczyły się piosenki o robieniu latarni z dyni (This is the way we carve a pumpkin) i pobawiły się w wycinanki, naklejanki i kolorowanki. Przy okazji powtórzyliśmy angielskie części twarzy (eyes, eyebrows, nose, mouth) i przymiotniki (tiny, small, big, large, gigantic).
Zaś w poniedziałek we wszystkich klasach 1 przeprowadziłam lekcje według pomysłu z 2015 roku. Dzięki uprzejmości Power Point’a ponownie było liczenie zezujących dyń, latających nietoperzy, duchów, kotów, tańczących szkieletów i spadających z nieba cukierków. Dowiedzieliśmy się jak się uzbroić na trick-or-tricking (mnie na wsi dzieciaki nazywaja to „cukierkobraniem”): a costume, a treat bag, knock-knock, say „Trick or treat”, i że na koniec trzeba podzielić się łupem.
Dzielenie się (sharing) jest kluczową wartością, której uczę dzieci na tej lekcji, więc dzielnie ćwiczyliśmy je na papierkowych modelach w rytm melodii One for you, one for me:
Piosenka ta towarzyszyła nam przy robieniu torebki na łakocie:
W przygotowanie i przeprowadzenie tej lekcji zaangażowani byli rodzice. Ufundowali i w wielkiej tajemnicy dostarczyli do szkoły cukierki. Pojawili się też jako mistery guests – tajemniczy goście, którzy jak zapukaliśmy w drzwi („Look, there is a pumpkin symbol on the door. They play treat or trick”), to nam otworzyli i dali nam łakocie („Here you are”), a my ślicznie podziękowaliśmy (albo, zdziwieni widokiem mamy w drzwiach, nie😞) mówiąc tak jak w piosence „Thank you very much!”. Na sam koniec podzieliliśmy łup:
A w 1c dzieciom starczyło cierpliwości na tyle, że udało mi się jeszcze zebrać wszystkich pod tablicą i zrobić pamiątkowe zdjęcie:
No i co? Bardzo strrrrrrraszne to Halloween? „To tylko z pozoru niewinna zabawa” – pouczała mnie jedna z mam zabierając dziecko z mojej lekcji. Szanuję jej decyzję, ale nadal twierdzę, że znaczenie każdego święta da się wykoślawić, przeinaczyć. Można też spróbowac nadać im nowe, inne znaczenie (patrz szkolne bale „Holyweenowe”, bale wszystkich świetych). Dla mnie lekcja z okazji Halloween to po prostu udana lekcja kulturowa, która ze względu na swoją atrakcyjność bardzo zapada dzieciom w pamięć, tworzy pozytywny obraz krajów, których języka się uczymy. A poza tym, jak podsumowało jedno z dzieci: „Każda okazja jest dobra, żeby się napchać (słodyczy)”. I powiedziawszy to zabieram się do konsumpcji babeczki: jeszcze wczoraj budyniowej, a dziś, a jakże! sprzedawanej jako halloweenowa. Przecież skądś trzeba wziąć energię na to, by co chwila wstawać i otwierać drzwi wioskowym trollom wrzeszczącym „Cukierek albo psikus!” Happy Halloween! 🎃🎃🎃