Dziś sprawozdanie z naszego dzisiejszego kółka czytelniczego Reading is FUNDamental. A skoro dziś czwarty czwartek listopada, to kółko oczywiście z motywem „Thanksgiving„.
Mam straszne tłumy na moim kółku (z porywem nawet 25 dzieci!), więc czytanie „normalnych” (tj. małych papierowych) książek zrobiło się bardzo trudne. W listopadzie testuję zatem moich ulubieńców w wersji elektronicznej, bo ebooki mogę wyświetlać na ekranie, powiększać tekst i obrazki, a przy niektórych nawet puścić równolegle audio. Ale, mówiąc szczerze, o godz. 15.15 przykuć uwagę dzieci na dłużej jest bardzo trudno, rozmiar obrazka nie ma zbyt dużego znaczenia. Jak jeszcze jakieś wydarzenie wytrąci je z emocjonalnej równowagi (dziś takim news’em było zaginięcie i odnalezienie jednej z dziewczynek z pierwszej klasy) to osiągnięcie jakichkolwiek celów językowych to istna mission impossible. Trzeba planowac „z górką” i elastycznie reagować na to co się na sali dzieje. Ja sobie zaplanowałam połączenie Święta Dziękczynienia i Dnia Pluszowego Misia (obchodzonego w sobotę, 25.11) i chciałam poczytać książeczkę Bear Says Thanks. No ale dzisiaj po prostu się nie dało. Odłożymy to na przyszły tydzień. Nic się nie zmarnuje.
Dziś daliśmy radę obejrzeć (i poczytać napisy) filmik opowiadający o tym, jak to było z tym Dziękczynieniem. Dzieci oglądały już o wiele ambitniejszy filmik w zeszłym roku kiedy to na kółku czytaliśmy Spot’s Thanksgiving i dały radę. W tym roku więc ta sama historia (1620 – Pilgirm Fathers – Mayflower – Plymouth – winter – hunger – spring – good Indians – thanksgiving feast) opowiedziana przez Plymouth rock, słynną skałę, do której przybili w 1620 roku „Ojcowie Pielgrzymi” (film TU).
Pokazałam też dzieciom na slajdach, że z tą skałą to nie żadna tam „ściema”, tylko faktycznie stoi ona w Plymouth i można ją odwiedzić. Dzieci non stop pytają o to, czy coś jest „naprawdę czy tylko na niby”, no więc voila! trochę realioznawstwa. Jedziemy do Plymouth.
A skoro Mayflower przybiła (! statki są rodzaju żeńskiego w angielskim) do brzegu, pielgrzymi przetrwali zimę i dzięki lekcjom farmerstwa pokojowo nastawionych Indian udały im się pierwsze zbiory, no to czas na podziękowanie Bogu za łaski. Przy pomocy piosenki z repertuaru Learning Sation uczymy się, co się tradycyjnie jada w ten dzień. Super to rzecz ta piosenka, bo mamy ładne ilustracje, które wyjaśniają nowe słownictwo, podpisy pod slajdami (więc łączymy czytanie i śpiewanie) no i melodia znana (Panie Janie), więc żmudne uczenie się tekstu na pamięć nie jest konieczne.
Wystarczy tylko na zdjęciach/slajdach wszystko raz jeszcze zebrać i plus-minus rozumiemy „o co w tym święcie chodzi”.
No, ale po co się tego wszystkiego uczyć skoro do Ameryki kawał drogi, święta tego nikt, póki co, nie przeniósł do Polski, a więc cała ta wiedza jest nam niepotrzebna – nic do natychmiastowego zastosowania. Zatem żeby dzieciaki cokolwiek z tego na dłużej zapamiętały potrzebna jest dosłownie „wisienka na torcie” (wiedzy). Mini uczta. W zeszłym roku „piekliśmy” pumpkin muffins, w tym nareszcie dzieci odkryły dlaczego wszyscy (np. Spot w Spot’s Thanksgiving i Peppa w Peppa Pumpkin Party) tak się zachwycają tradycyjnym ciastem dyniowym. Napkins, plates, spoons. Stół nakryty. Tadam! wjeżdża Pumpkin pie, a nawet dwa. Let’s hold hands and say thanks.
Yummy, yum! Zanim ja zdążyłam obiec stół z (na życzenie) bitą śmietaną, został dla mnie jeden maluśki kawałeczek. Na jeden ząbek.
No more pie. Who wants some more whipped cream? „Ja, ja” – jakoś dzieci nie mają żadnego problemu ze zrozumieniem z kontekstu tego pytania. Lepiej dwa razy nie pytać. 😉
A sprzątając po uczcie można się jeszcze powygłupiać śpiewając i tańcząc jak indyk, sos żurawinowy, placek z dyni albo jak … nadzienie (stuffing) (???). Marty Moose z Maple Leaf Learning jak zwykle niezawodnie śmieszny (Happy Thanksgiving Song TU).
PS. Rodzina mi nie wybaczyła tych wczorajszych zapachów – cynamon, goździki, gałka i imbir zrobiły swoje i poczuliśmy się jak przed Bożym Narodzeniem. Nie ma, że boli – dostałam rozkaz, by upiec pumpkin pie także dla nich. OK, OK. Ale wiecie, że pachnie dzisiaj, a jemy dopiero jutro, jak się schłodzi?
Jeśli i ty chcesz sobie zrobić małe Thanksgiving przetłumaczony na polski świetny przepis Michel’a Roux na pumpkin pie można znaleźć TU. Ja nie miałam czasu w środku tygodnia piec trzech kruchych spodów, więc kupiłam w cukierni gotowe. I tak najważniejsze jest prawdziwe, domowe puree z dyni. W tej roli u mnie halloweenowe dynie – nie udało mi się rozstrzygnąć konkursu i nie przerobiłam ich na latarnie, więc w świetnym stanie dotrwały na balkonie do Thanksgiving.