Krótki fotograficzny zapis tego co się działo u nas przez dwa lutowe tygodnie. jeśli ktoś jest ciekaw szczegółów lekcji i materiałów, które użyłam to zapraszam do przeczytania zeszłorocznych wpisów: Round up 4, Healthy eating & Shopping in our community
Przed feriami intensywnie powtarzaliśmy cały materiał z rozdziału 4. Najwięcej czasu (i wysiłku) jak zwykle pochłonęło nam powtórzenie pisowni nowych wyrazów.
Przygotowaliśmy się też do ćwiczenia na rozumienie ze słuchu dialogów ze sklepu: co kto kupuje i ile to kosztuje. Dzieci wykonywały podręcznikowe ćwiczenie na wklejce, a potem sprawdziliśmy odpowiedzi umieszczając etykietki z cenami (price tags) na tablicy multimedialnej.
W przygotowaniu do zadania domowego (Make a poster for your shop) na koniec powtórkowej lekcji z jednym dzieckiem z klasy zrobiłam mini sklep na tablicy i odegraliśmy kilka scenek w sklepie.
Już po feriach, po walentykowej lekcji, zrobiliśmy ponowną powtórkę, napisaliśmy krótki sprawdzian, a potem w każdej klasie odbyło się wielkie kupowanie. Kolejki jak w PRL’u!
A z kolei ten tydzień zaczęłam małym szokiem, bo w pierwszej uczonej przeze mnie w tym dniu klasie na lekcji zastałam tylko ośmioro uczniów. O ile nauczycieli grypa rozłożyła przed feriami, pomór wśród dzieciaków nastąpił już po zimowym wypoczynku. Ale nie powiem: taka mała klasa to marzenie każdego nauczyciela. Wszystkie zadania z lekcji Healthy eating (zdrowe odżywanie się) poszły nam trzy razy szybciej niż zazwyczaj. W tym roku do sortowania jedzenia użyłam kolorowych krążków, które potem łatwo dzieciom było skojarzyć z kolorystycznie zakodowanymi grupami żywieniowymi z plakatu i z kart podręcznika (Young Treetops 2, str. 34).
Potem tak jak i w zeszłym roku utrwaliliśmy nazwy jedzenia i grup żywieniowych robiąc ćwiczenie z zeszytu ćwiczeń (str. 33).
A w domu dzieci segregowały wszystko to co zjadły w poniedziałek i we wtorek, na specjalnym talerzu. O ile w zeszłym roku sporo z moich uczniów pokusiło się o podpisanie znanych im produktów (crisps, spaghettii, apple, banana etc.), to w tym był to raczej wyjątek niż reguła. Gołym okiem widać, że młodsze o jeden rok dzieciaki (beneficjenci akcji „Sześciolatki do szkół”) darzą pisanie słabszym uczuciem.
A pod koniec tygodnia powróciliśmy do naszych plakatów i dołożyliśmy dodatkowy element: typy sklepów: a department store, a market, a toy shop, a book shop oraz znane sklepy z sąsiedztwa (Carrefour, Auchan, Aldi, Biedronka itd.). Na listach dzieciaki umieszczały rzeczy, które chciałyby kupić, a potem zastanawialiśmy się gdzie to można zrobić. W tym roku wszyscy chcieli iść koniecznie do Lidla, bo dzieciaki ogarnęło szaleństwo zbierania figurek o nazwie Stikeez, które można dostać za zakupy w tej sieci. Ach, ci marketingowcy …
Śledzę Pani Blog już 2 lat to co Pani robi jest po prostu godne podziwu. Ułatwia nam życie podczas nauki z dzieckiem. Pozdrawiam i życzę samych sukcesów.
PolubieniePolubienie
Dziękuję i wzajemnie
PolubieniePolubienie