Z drugimi klasami żegnaliśmy się w tym tygodniu z rozdziałem 4. Po raz ostatni poszliśmy na zakupy, tym razem jednak do stworzonych przez siebie sklepów oraz napisaliśmy krótki sprawdzian.
Zaczęliśmy odśpiewaniem rozdziałowej piosenki – tym razem szukaliśmy pensów na puzzle chodząc po klasie i szukając pieniędzy pod kartami obrazkowymi z pomieszczeniami domu. Potem ponazywaliśmy na wyrywki rzeczy do kupienia i zgodnie z sugestią w podręczniku (str. 33) poszukaliśmy ich na mapie Treetops Town i ponazywaliśmy liczebniki pokazując dziesiątki na palcach.
Następne ćwiczenie polegało na przepisaniu tego co jest narysowane w podręczniku, a po wysłuchaniu nagrania napisaniu przy przedmiotach cen, trochę je przerobiłam żeby uniknąć bezsensownego „przepisywania tego, co jest narysowane”. Zrobiliśmy zatem wklejkę do zeszytu i dzieciaki słuchając nagrania dopisywały ceny na narysowanych metkach. (Ćwiczenie można pobrać TU-> roundup4_ex2)
Przygotowało nas to do kolejnego powtórkowego ćwiczenia. W czasie gdy reszta klasy kolorowała trzy ulubione zabawki na wklejce, poprosiłam jedno dziecko, np. Zuzię, aby szybko napisała na metkach wymyślone przez siebie ceny. Potem poprosiłam ją do tablicy i powiedziałam reszcie klasy, że Zuzia ma swój sklep (naprędce urządzony z różnych kart obrazkowych) i zaraz coś od niej kupię. Wykorzystując znany już dzieciom dialog: Can I have … (a doll), please? Here you are. How much is it? It’s …(50 pence). ja kupowałam, a Zuzia zawieszała metki z cenami i sprzedawała mi towary.
Oczywiście ćwiczenie skończyło się chóralnym „Ja. Teraz ja.” pozostałych dzieci, więc pokazałam im plakat Adama w podręczniku i powiedziałam, że do ich sklepu pójdziemy na następnej lekcji, ale w domu (instrukcja także na wklejce z poprzedniego zadania) muszą zrobić tak jak Adam taki właśnie plakatowy sklep. Dla ułatwienia dzieci dostały karteczki z cenowymi metkami do wycięcia (do pobrania TU-> Roundup4 price tags). O tym co będą sprzedawać i jak to przedstawić (narysować, wkleić zdjęcia z gazet lub sklepowych ulotek) musiały zdecydować same.
Kolejną lekcję zaczęliśmy od przypięcia sklepów na tablicy. Wśród plakatów wisiał też mój (czerwony), z pomocą którego ja i kilkoro dzieci/klientów ponowanie odegraliśmy scenki w sklepie. Potem otworzyły się na naszej klasowej ulicy sklepy innych sprzedawców z całą masą bardzo oryginalnych towarów:



i tak to każde dziecko w klasie miało okazję sprzedawać i kupować. Poprawka: tak było w 2b, w której wszystkie dzieci odrobiły pracę domową; w innych niestety niektóre dzieci tylko odgrywały klientów, bo jak zwykle: „nie wziąłem plakatu z domu”, „zapomniałam zrobić”. W tej sprawie pisałam we wtorek poprzez e-dziennik do niektórych z Państwa prośbę o uważniejsze pakowanie plecaków dzieci. Na kolejnej lekcji wszyscy już co prawda mieli podręczniki, zeszyt ćwiczeń i zeszyt, ale zadanie domowe już niekoniecznie.
Kilkoro dzieci niestety tłumaczyło się rozbrajającym „bo ja nie miałem papieru”, „bo mama nie miała czasu szukać mi tych obrazków.” Orężem w walce z takimi wymówkami są często prace innych uczniów, bo na przykład jak widać na środkowym zdjęciu Roksi nie miała ani bloku technicznego ani obrazków (albo też nie do końca doczytała/zrozumiała co należy zrobić), a sklep stworzyła. Sama też staram sie dawać „dobry przykład” i odrabiam takie zadania domowe. Często robię własną wersję tych wszystkich scrapbookowch kartek do albumu (zeszły rok), pocztówek, kart pracy czy plakatów, żeby mieć model tego „co trzeba zrobić”. Na ostatniej lekcji J. stworzyła drogerię, ale niestety nikt nie mógł od niej nic kupić, bo dzieci nie znają słów washing powder, shampoo, soap itp. Dostała więc mój plakat do ręki i była u mnie w sklepie „na zastępstwie.”
Na kolejnej lekcji będziemy zajmować się już kompletnie czymś innym, więc niestety jak nawet dzieci doniosą swoje prace to co prawda ocenę za pracę dostaną, ale niestety nie będzie im dane usłyszeć jak inne dzieciaki im mówią: „Ale fajne. Skąd masz takie kwiatki?”, „Muszę od ciebie kupić te lollipop. Są super.” Trochę szkoda, prawda?