Szalony ten tydzień, oj szalony. Wszystko biegiem. We wtorek lekcje skrócone do 30 minut z powodu analitycznej Rady Pedagogicznej. W środę na angielski biegiem po kinie. W czwartek apel z okazji Walentynek. Tym bardziej się cieszę, że w jako takim stanie i ja i dzieci to szaleństwo przeżyliśmy. To co mnie jednak martwi to fakt, że przyszły tydzień nie zapowiada sie wiele lepiej 😟.
W tym tygodniu w iście szalonym tempie liczyliśmy od 6 do 10. Dla niemal wszystkich dzieci wyrecytowanie po angielku liczb to żadna trudność -czy to szeptem, czy bardzo głośno (zob. chant na str. 32) szło gładko. The Robin Rock pozwolił nam policzyć wszystkie rudziki w iście rock’n’rollowym tempie.
Jednak jak już pisałam przy okazji liczenia od 1 do 5 (TU), „schody” pojawiają się, gdy zadanie wymaga nie tylko mechanicznego odtworzenia z pamięci nazw liczb we właściwej kolejności, ale rozpoznanie, że ten brzuchaty bałwan to 8, a osiem to po angielsku eight. Podobny kłopot jest z sumowaniem wzrokowo pewnej liczby przedmiotów na obrazku (np. ośmu kwiatków) i odpowiedzeniem na pytanie How many flowers? (Ile kwiatków?) Przy takich zadaniach trzy czwarte klasy uruchamia paluszki i odlicza na nich one, two, three… aż dojdą do eight.
Nie ma w tym nic strasznego pod warunkiem, że reszta klasy da koledze czy koleżance szansę (=czas) na policzenie. Nigella Lawson w swoich programach kulinarnych zwykła mawiać „Patience is not one of my virtues” (cierpliwość nie jest moją mocną stroną), a ja mogłabym to samo powiedzieć o wielu moich sześciolatkach. Dlatego też wiele z naszych ćwiczeń w tym tygodniu polegało na szybszym lub wolniejszym, razem i indywidulanie przeliczaniu obiektów. How many snowflakes? – liczyliśmy w podręczniku (str. 33) i na moich kartach obrazkowych; How many Minions? pytałam pokazując obrazki z Minionkami, które w październiku przygotowałam dla klas 2, by im urozmaicić „liczenie z przekroczeniem progu dziesiętnego” (wow!). Nas oczywiście obowiązywało proste: How many? Six/ seven etc.
Jak już „skumaliśmy”, że na jednym obrazku pewna wielkość liczbowa jest reprezentowana przez obrazki (🌸🌸🌸), a na drugim przez symbol (3) to przeszliśmy do grania w domino. Phi! Cóż to za trudność? Wcześniejsze zadanie domowe (zeszyt ćwiczeń str. 30) powinno je odpowiednio przygotować. Poza tym dzieci mają domino w domu, niektóre pewnie kiedyś w nie grały. My też w nie graliśmy przy okazji utrwalania liczb 1-5. No właśnie… „Było, było i się zmyło” chciałoby się rzec, bo na moich lekcjach część dzieci zachowywała się tak, jakby domino pierwszy raz w życiu widziały! Przewidziałam to, więc najpierw znowu zagraliśmy w domino w formacie XXL, żeby wszyscy widzieli i przypomnieli sobie o co w nim chodzi. Dzieci są bowiem tak bardzo przyzwyczajone do wersji Kubuś z miodkiem+Kubuś z miodkiem, że dłuższą chwilę zajmuje im „połapanie się”, że tym razem nie dostawiamy dwóch takich samych obrazków, ale obrazek i cyfrę. No, ale jak już się połapaliśmy to poszło „z górki”.
W nagrodę zaprojektowałam specjalnie dla moich dzieciaków walentynkowe domino – do pobrania przez Państwa TU-> Valentines Dominoes. A zatem Zagraj ze mną Mamo! Zagraj ze mną Tato! (i poudwaj, że też musisz mozolnie liczyć te serduszka one, two, three… żeby ustalić czy coś pasuje czy nie). Ale ponieważ wiem, że nie wszystkie chłopaki kochają róż, to dla nich wersja użyta w klasie: czarno-biała i z ptaszkami (do pobrania TU-> YT1_Dominoes). Miłego grania!