Wczoraj pytanie:
… ja mam jedno pytanie, gdzie mogę dostać słówka wraz z wymową lub proszę o polecenie jakiegoś słownika. (Basia, komentarz na Facebooku Angielski w szkole i w domu)
dziś odpowiedź.
Lista „przerabianych” na lekcjach słówek jest zamieszczona na końcu podręcznika. To jest to bazowe minimum, którego uczymy się i utrwalamy na lekcjach, a potem kontrolujemy na sprawdzianach. Na liście umieszczone są też podstawowe konstrukcje gramatyczne, które pragniemy, by dzieci rozumiały ze słuchu (umiejętności receptywne), a potem używały w mowie (umiejętności produktywne).
W rozdziale 1 jak widać są to podstawowe przybory szkolne (książka, ołówek, linijka, gumka, piórnik, plecak/torba szkolna) oraz wyposażenie sali lekcyjnej (ławka, krzesło), choć oczywiście na lekcji ze względu na liczne aktywności plastyczne pojawią się i nożyczki (scissors), klej (glue) oraz stół (table). Jeśli chodzi o gramatykę w rozdziale 1 to przez kilka lekcji w kółko pytamy What is it? (Co to jest?) i odpowiadamy It’s … (a book), potem zaś dodamy do tego dwa przyimki on (na) oraz in ( w ), np. The book is on the desk (Książka jest na ławce) oraz polecenie Put your … (pen in the bag) (Włóż długopis do torby), choć oczywiście masę innych konstrukcji wprowadzam do biernego odsłuchu.
Dla Państwa wygody, tak jak ostatnio, bardzo często opisując pierwszą lekcję w danym rozdziale umieszczam swoją własną listę słówek wraz z wymową, w zapisie słownikowym (ze znakami transkrypcyjnymi) oraz uproszczoną (z polskimi znakami).
Zamiast jednak czytać zapis warto się udać na wycieczkę na stronę wydawnictwa Oxford University Press, Treetops Funzone (oczywiście strona powstała na potrzeby poprzedniej edycji Treetops’a, ale ćwiczenia pasują także do obecnej, Young Treetops 1. Klasa 2 już tak szczęśliwa nie jest, bo zakres słownikowy nieco sie zmienił) i tam wraz z dzieckiem jeszcze raz posłuchać, w zaciszu domowym, słownictwa „przerabianego” na lekcji. Przy okazji można się fajnie pobawić, a że dzieciaki kochają gry to wiadomo nie od dzisiaj, a że kochają gry komputerowe to wiedzą wszyscy.
Tak wygląda menu Treetops Funzone dla rozdziału 1:
Klikając w Maze otrzymujemy grę w labirynt: lektor mówi słówko, które trzeba kliknąć i w ten sposób przesunąć się do przodu, by wyjść z labiryntu. Świetne ćwiczenie na rozumienie ze słuchu; dziecko słucha, stara się zrozumieć i właściwie zareagować.
W niemal taką samą grę graliśmy dziś z 1a (a jutro z 1d) na lekcjach na tablicy multimedialnej, tylko że w tej wersji z labiryntu wychodził Squirrel. Dzieci podchodziły indywidualnie i było czarno na białym widać, że powtarzać chórem to każdy już potrafi, ale jak samemu trzeba zareagować na coś tam co płynie z głośnika to sprawy mają się inaczej. Sama forma gry – dotykanie odpowiedniego kwadracika – nie była dzieciom zupełnie obca, w końcu niektóre już od dawna używają sobie na tabletach rodziców (na marginesie: Treetops Funzone z jakichś przyczyn – potrzebna jakaś wtyczka? – nie działa na ipadzie). To co sprawiało dzieciom problem to, od której strony zacząć – prawa? lewa? – i by się trzymać odpowiedniej kolumny w labiryncie – przeszkody bowiem trzeba pokonywać stopniowo, a nie skakać. Spróbujcie.
Kolejna gra dostępna na Treetops Funzone to Pairs czyli stare poczciwe Memory (dobieranie w pary). Klikamy w dwie dowolne karty, które się odsłaniają. Połowa kart jest z obrazkami, druga połowa z napisem, mamy zatem świetną ekspozycję na wersję pisaną poznawanych wyrazów, co przyda nam się później. Przy odsłanianiu się kart słyszymy wersję mówioną. Jeśli obrazek-wyraz nie stanowią pary po chwili zasłaniają się i możemy kliknąć w kolejną parę. Oczywiście chodzi o to, by zapamiętać gdzie leżą konkretne wyrazy, by klikanie zredukować do minimum, no i zmieścić się w czasie, który jak widać „ucieka”.
Potem mamy jeszcze Image Maching (dopasowywanie do obrazka), w którym najpierw dzieci uczą się/powtarzają materiał (kliknąć w Learn).
Dzieci najpierw słuchają wypowiadanych na nagraniu słów, a na obrazku (podobnym do tego w podręczniku na str. 8, Squirrrel znowu śpi na lekcji!!!) wypowiadane słowo jest obwiedzione kwadratem.
Tempo jest dosyć szybkie, więc trzeba się umysłowo „uwijać”. Najlepiej jak tę samą serię powtórzy sie 2-3 razy, zanim przejdzie się do opcji Play Game, w której to dzieci klikają na obrazku w te przedmioty, które mówi lektor. I znowu mają ograniczony czas (timer nieustannie odlicza czas), a Bud liczy kolejne próby. Fajna gierka, bo uczy automatyzmu reakcji; w życiu też nie mamy 10 minut na wyciągnięcie z głowy słówka, które jest nam potrzebne. A więc jeśli dziecko znowu jęczy „Mogę zagrać na komputerze?”, to zgódźcie się. Oczywiście pod warunkiem, że to granie po angielsku.
Inna dostępna opcja to Picture dictionary czyli słownik obrazkowy.
Kiedyś był także dostępny w podręczniku. Teraz będziemy go tworzyć w zeszycie (na razie tylko obrazki, a potem także będziemy wklejać podpisy, by na koniec podpisywać słówka samemu), więc dzieci będą miały swój własny słowniczek. Choć jeśli ktoś szuka pomysłu na prezent dla dziecka to Picture Dictionary, jak ten poniżej Longman Children’s Picture Dictionary (w pakiecie z piosenkami i rytmiczankami na każdy słownikowy temat, plus dostępnym dodatkowo zeszytem ćwiczeń), jest zawsze mile widziany w każdym domu. (Wersja z czerwoną okładką dla młodszych dzieci). Byleby nie stał, ale był naprawdę używany.
Kiedy zastanawiamy się crayons czy pencils, a standardowy słownik niewiele wyjaśnia, obrazki często speak louder than words.

Na Treetops Funzone są także dostępne piosenki i animowane stories do każdego z rozdziałów, ale oczywiście do poprzedniej wersji podręcznika. No, ale posłuchać i pooglądać nie zawadzi. A nóż wpadną w ucho? My oczywiście czekamy z utęsknieniem na Young Treetops Funzone.
Co do „normalnych” słowników, to w internecie jest ich całe zatrzęsienie. Do moich ulubionych należą: z monolingwalnych (angielski termin wyjaśniony prostymi słowami po angielsku) Macmillan Dictionary, Oxford Advanced Learners Dictionary (oba z wymową po kliknięciu w ikonkę głośnika) i stary poczciwy Merriam-Webster (stanowiący część Encyclopaedia Britannica). Gdy potrzebuję słownika pol-ang/ang-pol to korzystam z wielojęzycznego Pons, choć nie ukrywam, że najczęściej przy tłumaczeniach sięgam po oldskulowe papierowe słowniki różnej maści, albo do ich wersji cyfrowych (do zainstalowania z CD-ROM), np. Wielki słownik angielsko-polski/polsko-angielski PWN-Oxford oraz mój zdecydowany faworyt Collins COBUILD English Dictionary for Advanced Learners, niestety oba tylko pod Windows’a. Na Apple’owski sprzęt wybór słowników jest raczej skromy, więc kupiłam appkę na telefon/tablet/mac’a Leksyka Słownik Deluxe, a preinstalowany mam całkiem niezły Oxford Dictionary of English wraz z thesaurusem. Słowniki dla filologa są jak noże dla szefa kuchni – ciągle szukamy tego ideału i możemy gadać o nich bez końca. To znaczy ja mogę, bo na studiach zarazili mnie do słowników różnorakich (pakietem must have były w owych czasach: mono-, bilingual, wymowy i kolokacji) ci, którzy pracowali przy ich tworzeniu, nie jacyś tam WikiWriterzy, ale leksykografowie (tak, tak, byli kiedyś tacy goście z brodą …). Więc jako pani starszej daty 😉 zawsze się niezmiernie dziwię, że niektórym moim studentom do szczęścia wystarczy Diki i Google Translate. No, ale w końcu znam i kobiety, które mają trzy pary butów: czółenka, kozaki i sandały, a nie po kilka par w każdym kolorze i fasonie 😉.
PS. Update do tego wpisu TU.
Young treetops też ma swoją stronę 🙂
https://elt.oup.com/student/youngtreetops/
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Już napisałam aktualizację (https://angielskiwszkoleiwdomu.com/2015/09/30/update-strona-www-young-treetops-1-2/).
PolubieniePolubienie