We wtorek odpoczywaliśmy po świętach, więc w tym tygodniu miałam z drugimi klasami tylko jedną lekcję. Ponieważ dzieciaki zazwyczaj wracają do szkolnej rzeczywistości z wielkim trudem zaplanowałam dla nich niewiele zadań i to w dodatku nadzwyczaj spokojnych.
Po świętach dzieci są zawsze bardzo pobudzone, w dodatku poranny wypadek (rozbicie głowy) jednej z dziewczynek nakręciło je jeszcze bardziej, no a przerwa na hollu (duża liczba dzieci, hałas, bieganie) dobodźcowała je już „na maksa”. Przywitaliśmy się więc jak zwykle piosenką, ale tym razem śpiewaną przeze mnie a capella, wolno i cicho – im mniej bodźców tym lepiej. Taka tabletka na uspokojenie. Na niektórych podziałała, na niektórych nie 😭.
Potem wróciliśmy myślami do przyimków in, on i under i nazw mebli w pokoju. Krótkie ćwiczenie na dopasowywanie kart obrazkowych do kart wyrazowych (pisownia będzie nam potrzebna w późniejszym zadaniu). Rysunek na tablicy (krzesło, stół, albo pudło) i jakiś przedmiot na nim, pod nim, w nim. No i powtarzane przeze mnie wielokrotnie pytanie „Where is it? Where is it?” na melodię (+ gest, mimika) z piosenki słuchanej na poprzedniej lekcji.
W ten sposób doszliśmy do zadania domowego i szybko sprawdziliśmy je razem naklejając żółte karteczki post-it (zad. 1) albo przypinając magnesy (zad. 2) na wyświetlaną z projektora stronę 38 z zeszytu ćwiczeń. Przy okazji policzyłam ile dzieciaków pamiętało o pracy domowej, która była zadana prawie dwa tygodnie wcześniej, bo w międzyczasie mieliśmy lekcję świąteczną. Na szczęście „braków” było niewiele, choć jak zwykle okazało się, że niektóre dzieciaki nie mają spakowanych książek / zeszytów / zeszytów ćwiczeń do angielskiego. Ponieważ to odwieczny problem po jakiejkolwiek przerwie od zajęć, zrobiłam kilka kopii stron, które chciałam wykorzystać na tej lekcji, bo wiadomo: jak nie ma z czym pracować, to zaczyna się przeszkadzanie innym.
Następnie na podobnej zasadzie zrobiliśmy sąsiednią stronę (39) – naklejanie obrazków na tablicy, a potem samodzielnie dorysowywanie elementów zgodnie z tym co jest napisane w zdaniach. A potem na odwrót: tworzenie własnych zdań zgodnie z tym co się samemu dorysowało. To ostatnie jak zawsze było dla dzieci trudne, ale za to o wiele ciekawsze.
Na koniec wróciliśmy na chwilę do podręcznika, poopowiadaliśmy co widzimy na zdjęciach i posłuchaliśmy jak troje dzieci opisuje swoje pokoje.
Potem to samo zrobiliśmy z listem Rity (str. 42 podręcznika): wyszliśmy od obrazka, którym zilustrowała swój list, ponazywaliśmy meble, określiliśmy w jakim są kolorze, a dopiero tak przygotowani, zdanie po zdaniu przeczytaliśmy jej list do Tom’a.
Tak jak w przypadku pierwszoklasistów przy jakimkolwiek zadaniu na czytanie pilnuję, żeby dzieciaki czytały całościowo, rozpoznając znajome wyrazy, a nie po literze. Jak tylko zaczynają „dukać”( t-h-e-r-e-s; h-e-r-e-s) to zagłuszam je „gotowcem” (there’s, here’s). No i zachęcam inne dzieciaki, żeby się włączały, podpowiadały. W ten sposób zadanie jest dla dzieci mniej stresujące. Poza tym wybrane do czytania pojedynczego zdania dziecko skupia się na wskazywaniu odpowiedniego słówka do wyboru (a green / blue bed?), a nie na sylabizowaniu.
Lekcję zakończyłam zachęceniem dzieci, by same w ramach pracy domowej (we wtorek nie ma lekcji więc mają na nią cały tydzień) narysowały swój pokój i spróbowały go opisać w liście, tak jak to zrobiła Rita. Powtarzam kilka razy „It’s an extra task. Dla chętnych. Dla tych co chcą. Dla ambitnych. You don’t have to do it.” 2b bardzo, bardzo mnie prosiła, by nie wpisywać zadania domowego do e-dziennika, bo „mnie i tak mama zmusi”. Drodzy Państwo, a zatem powtarzam: zadanie wykracza poza Podstawę Programową. Niech dzieci mierzą się z nim jeśli chcą. Podkreślam: jeśli chcą i jeśli potrafią (+/- samodzielnie).