Tak jak i u pierwszaków, tak i do drugich klas zawitała wiosna. Do wiosennnego słownictwa z zeszłego roku (flowers, a bird, a nest, a rabbit, a caterpillar, a butterfly, an umbrella) dołożyliśmy dwa nowe: a snail (ślimak) i grass (trawa). Ale głównie to na wiosennej lekcji zajmowaliśmy się a big spring clean (wielkim wiosennym sprzątaniem). Przyda się bardzo, bo już na kolejnej lekcji temat My bedroom, no a gdzie jak nie w swoim pokoju, można zrobić największy bałagan?
Zaczęliśmy od porównania pogody, bo u nas ani kalendarzowej ani meteorologicznej wiosny ani widu ani słychu. It’s snowy, cloudy and cold in Bydgoszcz – mówiliśmy budując wypowiedź przy pomocy obrazków na tablicy. A w Treetops Woods? Zobaczmy na plakacie: It’s sunny. A w Treetops Town, gdzie obecnie mieszkają Bud i Holly? Zobaczmy w podręczniku: It’s sunny, too, but it it going to rain in a minute. See the clouds here? and lightning?
W podręczniku utrwalenie słownictwa miało nastąpić przy pomocy zadania 2: „przeczytaj, znajdź i powiedz, a następnie przerysuj i przepisz nowe słówka do zeszytu”. Klasy 2b i 2c dostały wklejki (obrazek i pisanie po śladzie) i zadanie to zajęło im około ok. 5 minut. Dla porównania, 2a zrobiła to co zaświtało w głowie twórcom idei podręcznika wieloletniego i zajęło im to ponad 12 minut.
A w związku z tym, że dzieciaki mają się zająć na tej samej lekcji jeszcze śpiewaniem nowej piosenki, nowym „sprzątaniowym” słownictwem oraz tworzeniem plakatów z hasłami zachęcającymi do sprzątania (czyli znowu pisanie i rysowanie) to może warto jednak skserować wklejkę (do pobrania TU-> YT2 SPRING ex2) do zeszytu, albo w ogóle zrezygnować z tego typu ćwiczenia na rzecz jakiegoś innego utrwalającego formę pisaną nowych słówek?
Po uspokajającym ćwiczeniu pisanym i rysowanym trochę przyśpieszyliśmy. Porozmawialiśmy o tym, czym się zajmują na obrazku bohaterowie naszego podręcznika (porządkami – mama sadzi roślinki w ogrodzie, tata naprawia krzesło, Mouse myje okna, Otter wyławia śmieci z rzeki, Petal zbiera śmieci do worka itd.). No to i my trochę posprzątajmy w naszej klasie. W tym momencie chwytam za czarny worek i zaczynam zbierać pozostałe po jakimś porannym wycinaniu ścinki demonstrując przy okazji nowe słownictwo. Do świetnie już znanego tidy up (posprzątaj) dodajemy let’s clean up, pick up litter, put the bag in the bin, take the bottles to the bottle bank, put some water in the bucket, clean the windows. Frazy te ponownie pojawią się w piosence Spring. Lekcję kończymy narysowaniem w zeszycie ikonki zachęcającej do nieśmiecenia oraz napisaniu odpowiedniego hasła.
A na kolejnej lekcji poszliśmy wraz z Bud’em i Holly do domu Pit’a i oglądaliśmy jego pokój. W rytmiczance wymienia on, a my razem z nim, po kolei:
My wardrobe in my bedroom.
My rug in my bedroom.
My lamp in my bedroom.
My bookshelf in my bedroom.
My drawers in my bedroom.
My chair in my bedroom.
My desk in my bedroom.
My bed in my bedroom.
Good night!
Po kilku innych ćwiczeniach szybko tworzymy karty obrazkowe i gramy nimi w Bingo. Jeżeli tylko atmosfera jest w klasie sprzyjająca (tzn. dzieci nie szaleją za bardzo) to po dwóch rundach rolę wyczytującego obrazki przejmuje jedno z dzieci, a potem kolejne i kolejne. Gramy na cztery karty, potem na sześć żeby było trochę trudniej wygrać. Jak widać na zdjęciu do ośmiu słówek z podręcznika dołożyłam cztery dodatkowe: a computer (komputer), a toy box (pudło na zabawki), a poster (plakat), curtains (zasłony) – nie są trudne, a bardzo się przydadzą jak dzieci będą opisywały swój pokój. Zmienioną kartę z miniflashcards można pobrać TU-> Bedroom miniflashcards. Przy okazji ponawiam prośbę do Państwa, by dzieci w teczkach lub w szufladzie w klasie miały choć jedną pustą kopertę. Swoje sto sztuk już dawno rozdałam, a do końca roku jeszcze dwa rozdziały i co za tym idzie, dwa zestawy słówek.
W zeszłym tygodniu ze względu na rekolekcje tylko dwie klasy miały jedną (czwartkową) lekcję angielskiego. Na początku lekcji jak za dawnych dobrych czasów usiedliśmy sobie na dywanie i umeblowaliśmy „nasz pokój” (przypominając sobie przy okazji słownictwo poznane na porzedniej lekcji).
Przygotowałam pusty plakat i zalaminowane obrazki z dwóch grup: meblowej oraz ciuchowej. Ta druga przyda mi się w drugiej części lekcji przy budowaniu tekstu piosenki Messy bedroom (zabałaganiona sypialnia), w której wszystko znajduje się nie tam gdzie powinno: There are jumpers on the chair (swetry na krześle), shirts on the bed (koszule na łóżku), boots on the desk (kozaki na biurku) itd. Piosenka to oczywiście motyw przewodni całego rozdziału. Pojawia się w niej nie tylko kluczowe słownictwo, ale też konstrukcje gramatyczne there is/ there are oraz przyimki on (na), in (w), do których na kolejnej lekcji dołożymy też under (pod).
2021 update: Messy bedroom song video:
Póki co osłuchujemy się z przyimkami słuchając czytanej przeze mnie książeczki (Where are Teddy’s shoes?) o bardzo bałaganiarskim Misiu, który to szukając rano ciuchów po całym domu, znalazł swoje jeansy w pudle na zabawki, koszulę pod łóżkiem, jeden but pod stołem, a drugi w koszu na zakupy Mamy Misiowej, kurtkę w pralce, szalik w szufladzie w kuchni, czapkę pod poduchą, a rękawiczki pod gazetą w salonie. „O, jejku. Ale ten Miś jest!”- dziwiły się dzieciaki. Książeczka ma bardzo lubianą przez dzieci formę lift-a-flap czyli ma „klapki”, pod którymi ukrywają się elementy, o których czytamy. Przy drugim czytaniu zazwyczaj robię przy unoszeniu klapek pauzę, a dzieciaki dopowiadają tekst nazywając to, co widzą. Fajna zabawa.
To znaczy, ja myśę, że będzie fajna zabawa, kiedy planuję tę (i inne) lekcję. Ale niestety kolejna lekcja z rzędu idzie mi w jednej klasie „jak po grudzie”. Część dzieciaków niczym nie można zainteresować, nic im się nie podoba, nic im się nie chce. Wiecznie znudzone i zmęczone – nauką, siedzeniem w ławkach, szkołą, zimą, czy czym tam jeszcze. Najlepsza zabawa to łażenie po klasie, zaczepianie, granie, bijatyki. O! Do tego energii mają full!
Oczywiście i takich „delikwentów” można opanować – „jak nie prośbą, to groźbą”. Ale to takie straszne marnotrastwo czasu! No i kosztuje tyle mojej energii. A ja jestem osłabiona przeziębieniem i energię muszę racjonować, by jej starczyło na to, by z bolącą głową i gardłem gadać i śpiewać przez 45 minut. Mówić do tych, co jednak chcą słuchać. Nie dać się sprowokować „sondażami” w stylu „Kto nie lubi angielskiego, ręka do góry!” (i zdzierżyć widok dziesięciu podniesionych rąk).
I jak już myślę, że z tego dnia nic dobrego nie będzie, po dzwonku przychodzi inna klasa i na ten sam materiał, na te same pomoce dydaktyczne, na ten sam pomysł na lekcję, reaguje zupełnie inaczej. Dzieciakom bardzo się podoba i meblowanie pokoju („Psze pani, a my też zrobimy sobie takie mebelki?”) i czytanie książki („O dywan! Tak dawno nie bawiliśmy się na angielskim w czytanie na dywanie.”). Wszystko jest super. Na wszystko reagują entuzjastycznie. Jest cisza, kiedy tego potrzeba; jest śmiech i wygłupy, kiedy jest zabawnie. Lekcja mija nawet nie wiadomo kiedy. Dzieciaki mają poczucie, że się czegoś fajnego nauczyły, a nie tylko przetrwały od dzwonka do dzwonka. A ja mam poczucie, że jednak warto się starać i krzesać tę energię choćby spod ziemi.